Na pytanie dziennikarki z gazety wSieci : Ten raport znalazł się w centrum uwagi polskich mediów, jeszcze zanim Pana książka się ukazała. I nic dziwnego, ma on bowiem dowodzić, że w Smoleńsku doszło do zamachu. Wysoki rangą polski polityk miał "bezpośrednio" zlecić jego wykonanie generałowi FSB Jurijowi D. To szokująca informacja...
Dziennikarz śledczy z Niemiec, autor książki "Tajne akta. Smoleńsk" Jürgen Roth odpowiada: To prawda. Ale dla mnie ten raport jest jednym z elementów układanki. I wcale nie decydującym. To kawałek większej mozaiki.
Oto kolejne jego wypowiedzi:
Decydującą rolę w organizacji zamachu odegrała jednak FSB (rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa). A skorzystała na nim Rosja. Oraz kanclerz Angela Merkel i Donald Tusk, którzy mieli się w ten sposób pozbyć "głównej przeszkody politycznej w Europie". Przeszkody na drodze do zbliżenia z Putinem.
Nikomu na Zachodzie, szczególnie w Niemczech nie zależy na wyjaśnieniu katastrofy smoleńskiej. Chodzi o to, by nie drażnić Putina, szczególnie w obecnej, zaognionej sytuacji.
Za przeprowadzenie zamachu odpowiedzialna była jedna z jednostek w FSB. W raporcie ( tajny raport BND – niemieckie Federalne Służby Wywiadowcze) znajduje się skan dowodu osobistego generała FSB Jurijego D. Ten człowiek rzeczywiście istnieje, sprawdziłem to. I to on miał dowodzić całą operacją.I bojąc się prawdziwości tych słów owego dziennikarza, może nawet wiedząc, iż jest to najszczersza prawda, nasi możnowładcy znów skaczą do propagandy z przed 5 latu. Że niby książek wszystkich o Smoleńsku się nie da sprawdzić, że dziennikarzy i ich wypowiedzi prokuratura nie ma zamiar weryfikować, bo przecież musi opierać się na istotnych faktach. A na jakich to istotnych faktach nasza super skrupulatna polska prokuratura się opiera, ano na następujących:
- Próbuje się kłamliwie po raz kolejny zbezcześcić godność śp. Gen. Błasika, po pierwsze, że był w kokpicie i naciskał na pilotów, po drugie, że był pijany.
Niestety nie był pijany, ponieważ w zwłokach nie stwierdzono ani grama alkoholu, a po drugie osoba nie od medialnej pracy nad dźwiękiem, lecz profesor w tym zakresie z UAM stwierdza, że nie można na podstawie danego rejestratora stwierdzić, że generał był w kokpicie, lecz na swoim siedzeniu, ponieważ owe czarne skrzynki wychwytują odgłosy również z pewnych odległości.
I znowu ta sam bajka, że to wszystko przez nacisk śp. prezydenta Kaczyńskiego, bo chciał wymusić lądowanie i na jakiej podstawie wnioskowanie, nawet nie na podstawie tego lotu, lecz innego lotu prezydenta do Gruzji…
Struś chociaż chowa głowę w piasek, a nasze media dumnie parodiują z tym kłamstwem razem z prokuraturą i rządem na czele, bo czy znają prawdę, czy też nie, są za tchórzliwi, żeby ją wyznać tak dumnie i stanowczo jak głoszą głośno kłamstwa.
Smoleńsk. Obraz Macieja Dowgiałło
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz