Anna
German przez całe swoje życie szukała ojca, wraz z mamą i babcią uciekała przed
śmiercią…
Była
to wielka artystka o anielskim głosie, śpiewała w siedmiu językach. Była
uwielbiana przez publiczność wielu krajów świata, głównie w Rosji i we
Włoszech.
Urodziła
się 14 lutego 1936 roku w Urgenczu w Uzbekistanie. Od najmłodszych lat
doświadczyła prześladowania swojej rodziny.
Jej
matka Irma Martens wywodziła się z holenderskich menonitów – protestantów,
których sprowadziła do Rosji caryca Katarzyna II. Z kolei jej ojciec Eugeniusz
German miał niemieckie korzenie, a urodził się w polskim mieście Łódź. Był
synem pastora baptystów. Zapamiętano go jako dobrego, pobożnego człowieka,
oddanego rodzinie. Był uczciwym księgowym. Jego pochodzenie sprawiło, że w 1937
roku – w ramach czystki politycznej w Rosji – został aresztowany przez NKWD za
rzekome szpiegostwo, a w 1938 roku rozstrzelany. Rodzina o tym nie wiedziała,
uzyskała jedynie wiadomość, że został skazany na 10 lat łagru bez prawa
korespondencji z rodziną. Anna wraz z matką zostały wysiedlone przez NKWD i
wysłane do Kirgistanu. Na tułaczce towarzyszyła im babcia, która odegrała
bardzo dużą rolę w życiu Ani zajmując się nią, wychowując ją podczas
nieobecności ciężko pracującej na chleb matki. Na początki ich tułaczki zmarł
brat Anny German – Fryderyk, co było kolejna tragedią dla rodziny.
Kobiety
stale szukały Eugeniusza. Tułały się od miejscowości do miejscowości,
przymierając głodem. Irma Martens dopiero po pewnym czasie dowiedziała się o
tym, że wyrokiem męża była tak naprawdę śmierć. Ania nadal jednak poszukiwała
swojego ojca, wierząc głęboko w to, że się tylko schował gdzieś na chwilę i
kiedyś go odnajdzie.
Drugi
mąż Irmy był Polakiem, oficerem I Dywizji Wojska Polskiego. Niestety Herman
Berner zginął w bitwie pod Lenino. Dzięki ślubowi z nim możliwa była w 1946
roku repatriacja całej rodziny do Polski. Ania najpierw z mamą i babcią
mieszkały w Szczecinie, Nowej Rudzie oraz Wrocławiu. Dalej były zdane tylko na
siebie, ale nie musiały już uciekać. Irma znalazła pracę i uczyła języka
niemieckiego.
Ania
zdała w 1955 roku maturę w VIII Liceum Ogólnokształcącym we Wrocławiu, a w 1962
roku ukończyła z wyróżnieniem i tytułem magistra geologii studia na
Uniwersytecie Wrocławskim.
Jako
piosenkarka zadebiutowała w teatrze studenckim „Kalambur” we Wrocławiu oraz w
„Podwieczorku przy mikrofonie”. Występowała w „Zgaduj Zgaduli” i w telewizyjnym
programy „Spotkania o zmroku”. W 1962 roku zdała egzamin uprawniający do
wykonywania zawodu piosenkarki, a już w następnym roku wzięła udział w
Międzynarodowym Festiwalu Piosenki w Sopocie, gdzie zdobyła drugą nagrodę.
Mówiła
iż jest piosenkarką jednego tematu – miłości. Uważała, że wszyscy albo kochamy,
albo czekamy na miłość. Jej anielski głos uważano wręcz za dar z nieba.
O Swoim głosie sama mówiła: Mam głos postawiony z natury. To, co inni
osiągają wieloletnią nauką, jest mi dane od Boga. Nie myślę o oddechu, po
prostu śpiewam.
W wywiadach tłumaczyła, że nikt jej głosu nie ustawiał,
jak w przypadku śpiewaków operowych ( mimo iż sama jest znana z wykonań utworów
operowych), a śpiewa tak jak śpiewa, bo inaczej nie potrafi.
Rosjanie
nazywali ją białym aniołem z Polski. Katarzyna Gärtner kompozytorka wielu
piosenek dla Ania, stwierdziła, że czarowała publiczność pięknymi kantylenami i
górą, czyli dźwiękami, które rzadko występują w przyrodzie. Miała muzykalną
wschodnią duszę, a w jej głosie wybrzmiewała krystaliczna, sentymentalna nuta,
której nikt nie jest w stanie naśladować.
Według
Zbigniewa Wodeckiego, Annę German trzeba widzieć w kategorii
wielkiej gwiazdy, której nie da się podrabiać, bo może istnieć tylko raz jako
oryginał.
Poeta,
tłumacz, pisarz, - Jerzy Ficowski powiedział, że Anna German zamiast duszy miała
muzykę. Ona nie śpiewała, ale grała na swoich strunach głosowych jak nikt. To
był cudowny instrument o rzadko spotykanej doskonałości. Była wygnańcem z
anielskich chórów, skazanym na trudny człowieczy los.
W
Połowie lat 60. XX wieku Anna German rozpoczęła wielką światową karierę sceniczną.
Była wielokrotnie nagradzana na festiwalach. Koncertowała w USA, Kanadzie,
Australii, Szwajcarii, ZSRR, NRD, RFN, Mongolii, na Węgrzech. Rozkochała w
sobie szczególnie publiczność rosyjską. Wystąpiła w paryskiej Olimpii obok
słynnej Dalidy. Reprezentowała Polskę na festiwalach w Ostendzie, Cannes,
Bratysławie, Neapolu.
W
1956 roku nagrała swoją pierwszą płytę długogrającej „Tańczące Eurydyki i
podpisała 3-letni kontrakt z mediolańską firmą fonograficzną Company
Discografica Italiana (CDI). Jako pierwsza cudzoziemka brała udział w XV Festiwalu Piosenki Neapolitańskiej, a w
1967 roku jako pierwsza w historii Polka zaśpiewała na Festiwalu Piosenki w San
Remo.
Po
latach w swojej autobiograficznej książce „Wróć do Sorrento?” wyznała, że
głównym motywem wyjazdu do Włoch poza miłością do włoskiej piosenki było
pragnienie zarobienia pieniędzy na zakupienie dla mamy i babci „trzypokojowego
mieszkania z ciepłą, bieżącą wodą i urządzeniami sanitarnymi”.
Anna
German była u szczytu sławy, świat stał dla niej otworem, mogła podbijać
wszystkie sceny. Jednak los chciał inaczej…
27.08.1967
rok mógł być i tak wielu się wydawało jej ostatni dniem w życiu.
Po
koncercie w Forli k. Ravenny, gdy w nocy wracała do Mediolanu, kierowca fiata,
którym jechali, zasnął i uderzył w kamienną bandę przy autostradzie. Pogotowie
wezwane do wypadku zabrało nieprzytomnego kierowcą, a ona została, daleko
wyrzucona od autostrady. Ratownicy nie wiedzieli, że był pasażer. Po kilku
godzinach, wykrwawiona została odnaleziona. Jej stan określono jako
beznadziejny, nikt nie liczył na to, że może przeżyje. Jednak po kilkunastu
dniach stał się cud, odzyskała przytomność.
Przez
4 miesiące leżała bez ruchu, od stóp do głów unieruchomiona w gipsowej
skorupie. Lekarze nawet nie dawali nawet cienia szansy, by kiedykolwiek stanęła
na nogi lub śpiewała. To było w związku z doznanymi obrażeniami po prostu
niemożliwe. Zbigniew Tucholski jej narzeczony wraz z jej mamą walczyli wraz z
Anią o jej powrót do normalnego życia, bo wierzyli w rzeczy niemożliwe, mieli nadzieję, że Ani się uda.
Przyszły mąż skonstruował nawet dla niej sprzęt do rekonwalescencji. Przez 3
lata Ania nie wychodziła w ogóle z domu. Ale później jej mąż wynosił ją
wieczorami na opustoszałe ulice Warszawy, gdzie oparta o jego ramię lub o kulach
uczyła się chodzić od początku.
Dla
Boga nie ma rzeczy niemożliwych i przyszedł taki dzień, że po długiej przerwie
w grudniu 1969 roku Anna German pojawiła się w „Tele – Echu” z Ireną Dziedzic.
W Nowy Rok wstrząsnęła telewidzami, gdyż
pojawiła się w programie „Muzyka lekka, łatwa i przyjemna”, gdzie zaśpiewała
„Człowieczy los”, przejmującą piosenkę, którą skomponowała podczas choroby.
W
styczniu 1970 roku po raz pierwszy po przerwie stanęła na scenie, wystąpiła w
Sali Kongresowej w Warszawie. Śpiewała, a ludzie stali, klaskali i płakali.
Wydawało
się, że powraca do normalnego życia rodzinno-zawodowego.
W
1975 roku została mamą. Urodziła syna Zbigniewa Ivarra. W pełni zaangażowała
się w jego wychowanie. Była zdania, że dla dziecka trzeba zrezygnować z
niektórych obowiązków oraz ambicji: Siedzę już dwa lata w domu, wychowuję
swojego synka i nie żałuję, bo wydaje mi się, że dla dziecka konieczny jest
kontakt z rodzicami, a przede wszystkim w pierwszym okresie z matką.
Wiele
dobrych rad dawała młodym mamą. Zwierzała się też żartobliwie, że miała jeden
problem, bo synek nie lubił jak śpiewała. Potem Anna German coraz więcej
nagrywała, nagrywała płyty, traktując jednak opiekę nad dzieckiem jako swój
podstawowy cel w życiu.
Niestety
odzyskana radość nie trwała długo. W 1979 roku nastąpił nawrót zdiagnozowanej
przed kilku laty choroby nowotworowej – raka kości.
Wiedząc
o chorobie Ania pojechała na swoje ostatnie tournée do Australii.
Jej
mąż o jej rodzinie mówi: Mama Ani, Irma, była zawsze zapracowana, a babcia
prowadziła dom i właściwie to ona wychowywała Anię. I wychowała ją na…Anioła.
Jako nastolatka Ania uczęszczała z babcią do kościoła Adwentystów Dnia Siódmego
we Wrocławiu. Później jej kontakt z kościołem uległ rozluźnieniu. Ale pod
koniec życia, gdy już była chora wyłączyła się ze wszystkiego i poprosiła, by
jej przyniesiono niemiecką Biblię babci. Po dwóch tygodniach czytania,
powiedziała, że dostała od Boga znak i chce zostać ochrzczona chrztem biblijnym
przez zanurzenie.
Wówczas
został również ochrzczony jej syn i zawarła małżeństwo kościelne. W czasie
choroby odwiedzali ją również księża katoliccy. Do końca życia przyjaźniła się
z księdzem Janem Twardowskim, poetą.
Ania
skomponowała wówczas muzykę do kilku psalmów, m.in. do Hymnu o miłości z 1 Listu
do Koryntian św. Pawła oraz do modlitwy „Ojcze nasz”.
W
domu w gronie najbliższych i przyjaciół po raz ostatni zaśpiewała wstrząsające
„Ojcze nasz” wspomina mąż. Powiedziała wtedy, że jeżeli wyzdrowieje będzie
śpiewała tylko dla Boga. Zmarła 25.08.1981 roku. Spoczęła na cmentarzu
ewangelicko –reformowanym przy ul. Żytniej w Warszawie. Jej matka przeżyła
swoją jedyną córkę o ćwierć wieku, zmarła w 2007 roku mając 98 lat, a babcia ,
którą kochała nad życie zmarła w 1971 roku.
Należy
na dodatek wspomnieć, że sam Sekretarz Generalny Komunistycznej Partii Związku
Radzieckiego Leonid Breżniew, chciał ją mieć z powrotem w ZSRR, był jej fanem.
Zaprosił ją na Kreml, chciał dać mieszkanie, samochód, daczę pod Moskwą oraz
obywatelstwo. Nie przyjęła propozycji, gdyż pozostała do końca Polką. Twierdziła,
że to Polska uratowała jej życie, jej mamy i babci. Polska ją przygarnęła i
Polką pozostanie.
Miała
tylko jedno życzenie: zobaczyć grób ojca. Nie było to jednak możliwe, ponieważ
grób Eugeniusza German nie istnieje. Jednak na ostatnim etapie swojego życia
Anna German dotarła do podziurawionej od kul ściany budynku NKWD w Taszkiencie,
gdzie jej ojciec został rozstrzelany w 1938 roku.
Warto
też mieć świadomość, że przed hotelem Rossija w Moskwie jest aleja w murowanymi
w chodnik 70 gwiazdami z nazwiskami artystów zasłużonych dla kultury
rosyjskiej. Jedna z nich to gwiazda Anny German, przyznana jako jedyna
nie-Rosjance.
Źródło:
„Niedziela” Nr 17 rok 2013.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz