niedziela, 26 maja 2013

Anna German i Jej Człowieczy los…


                             





































Anna German przez całe swoje życie szukała ojca, wraz z mamą i babcią uciekała przed śmiercią…

Była to wielka artystka o anielskim głosie, śpiewała w siedmiu językach. Była uwielbiana przez publiczność wielu krajów świata, głównie w Rosji i we Włoszech.

Urodziła się 14 lutego 1936 roku w Urgenczu w Uzbekistanie. Od najmłodszych lat doświadczyła prześladowania swojej rodziny.
Jej matka Irma Martens wywodziła się z holenderskich menonitów – protestantów, których sprowadziła do Rosji caryca Katarzyna II. Z kolei jej ojciec Eugeniusz German miał niemieckie korzenie, a urodził się w polskim mieście Łódź. Był synem pastora baptystów. Zapamiętano go jako dobrego, pobożnego człowieka, oddanego rodzinie. Był uczciwym księgowym. Jego pochodzenie sprawiło, że w 1937 roku – w ramach czystki politycznej w Rosji – został aresztowany przez NKWD za rzekome szpiegostwo, a w 1938 roku rozstrzelany. Rodzina o tym nie wiedziała, uzyskała jedynie wiadomość, że został skazany na 10 lat łagru bez prawa korespondencji z rodziną. Anna wraz z matką zostały wysiedlone przez NKWD i wysłane do Kirgistanu. Na tułaczce towarzyszyła im babcia, która odegrała bardzo dużą rolę w życiu Ani zajmując się nią, wychowując ją podczas nieobecności ciężko pracującej na chleb matki. Na początki ich tułaczki zmarł brat Anny German – Fryderyk, co było kolejna tragedią dla rodziny.
Kobiety stale szukały Eugeniusza. Tułały się od miejscowości do miejscowości, przymierając głodem. Irma Martens dopiero po pewnym czasie dowiedziała się o tym, że wyrokiem męża była tak naprawdę śmierć. Ania nadal jednak poszukiwała swojego ojca, wierząc głęboko w to, że się tylko schował gdzieś na chwilę i kiedyś go odnajdzie.

Drugi mąż Irmy był Polakiem, oficerem I Dywizji Wojska Polskiego. Niestety Herman Berner zginął w bitwie pod Lenino. Dzięki ślubowi z nim możliwa była w 1946 roku repatriacja całej rodziny do Polski. Ania najpierw z mamą i babcią mieszkały w Szczecinie, Nowej Rudzie oraz Wrocławiu. Dalej były zdane tylko na siebie, ale nie musiały już uciekać. Irma znalazła pracę i uczyła języka niemieckiego.
Ania zdała w 1955 roku maturę w VIII Liceum Ogólnokształcącym we Wrocławiu, a w 1962 roku ukończyła z wyróżnieniem i tytułem magistra geologii studia na Uniwersytecie Wrocławskim.
Jako piosenkarka zadebiutowała w teatrze studenckim „Kalambur” we Wrocławiu oraz w „Podwieczorku przy mikrofonie”. Występowała w „Zgaduj Zgaduli” i w telewizyjnym programy „Spotkania o zmroku”. W 1962 roku zdała egzamin uprawniający do wykonywania zawodu piosenkarki, a już w następnym roku wzięła udział w Międzynarodowym Festiwalu Piosenki w Sopocie, gdzie zdobyła drugą nagrodę.


Mówiła iż jest piosenkarką jednego tematu – miłości. Uważała, że wszyscy albo kochamy, albo czekamy na miłość. Jej anielski głos uważano wręcz za dar z nieba. O Swoim głosie sama mówiła: Mam głos postawiony z natury. To, co inni osiągają wieloletnią nauką, jest mi dane od Boga. Nie myślę o oddechu, po prostu śpiewam.
W wywiadach tłumaczyła, że nikt jej głosu nie ustawiał, jak w przypadku śpiewaków operowych ( mimo iż sama jest znana z wykonań utworów operowych), a śpiewa tak jak śpiewa, bo inaczej nie potrafi.
Rosjanie nazywali ją białym aniołem z Polski. Katarzyna Gärtner kompozytorka wielu piosenek dla Ania, stwierdziła, że czarowała publiczność pięknymi kantylenami i górą, czyli dźwiękami, które rzadko występują w przyrodzie. Miała muzykalną wschodnią duszę, a w jej głosie wybrzmiewała krystaliczna, sentymentalna nuta, której nikt nie jest w stanie naśladować.
Według Zbigniewa Wodeckiego, Annę German trzeba widzieć w kategorii wielkiej gwiazdy, której nie da się podrabiać, bo może istnieć tylko raz jako oryginał.
Poeta, tłumacz, pisarz, - Jerzy Ficowski powiedział, że Anna German zamiast duszy miała muzykę. Ona nie śpiewała, ale grała na swoich strunach głosowych jak nikt. To był cudowny instrument o rzadko spotykanej doskonałości. Była wygnańcem z anielskich chórów, skazanym na trudny człowieczy los.

W Połowie lat 60. XX wieku Anna German rozpoczęła wielką światową karierę sceniczną. Była wielokrotnie nagradzana na festiwalach. Koncertowała w USA, Kanadzie, Australii, Szwajcarii, ZSRR, NRD, RFN, Mongolii, na Węgrzech. Rozkochała w sobie szczególnie publiczność rosyjską. Wystąpiła w paryskiej Olimpii obok słynnej Dalidy. Reprezentowała Polskę na festiwalach w Ostendzie, Cannes, Bratysławie, Neapolu.
W 1956 roku nagrała swoją pierwszą płytę długogrającej „Tańczące Eurydyki i podpisała 3-letni kontrakt z mediolańską firmą fonograficzną Company Discografica Italiana (CDI). Jako pierwsza cudzoziemka brała udział w  XV Festiwalu Piosenki Neapolitańskiej, a w 1967 roku jako pierwsza w historii Polka zaśpiewała na Festiwalu Piosenki w San Remo.
Po latach w swojej autobiograficznej książce „Wróć do Sorrento?” wyznała, że głównym motywem wyjazdu do Włoch poza miłością do włoskiej piosenki było pragnienie zarobienia pieniędzy na zakupienie dla mamy i babci „trzypokojowego mieszkania z ciepłą, bieżącą wodą i urządzeniami sanitarnymi”.

Anna German była u szczytu sławy, świat stał dla niej otworem, mogła podbijać wszystkie sceny. Jednak los chciał inaczej…
27.08.1967 rok mógł być i tak wielu się wydawało jej ostatni dniem w życiu.
Po koncercie w Forli k. Ravenny, gdy w nocy wracała do Mediolanu, kierowca fiata, którym jechali, zasnął i uderzył w kamienną bandę przy autostradzie. Pogotowie wezwane do wypadku zabrało nieprzytomnego kierowcą, a ona została, daleko wyrzucona od autostrady. Ratownicy nie wiedzieli, że był pasażer. Po kilku godzinach, wykrwawiona została odnaleziona. Jej stan określono jako beznadziejny, nikt nie liczył na to, że może przeżyje. Jednak po kilkunastu dniach stał się cud, odzyskała przytomność.
Przez 4 miesiące leżała bez ruchu, od stóp do głów unieruchomiona w gipsowej skorupie. Lekarze nawet nie dawali nawet cienia szansy, by kiedykolwiek stanęła na nogi lub śpiewała. To było w związku z doznanymi obrażeniami po prostu niemożliwe. Zbigniew Tucholski jej narzeczony wraz z jej mamą walczyli wraz z Anią o jej powrót do normalnego życia, bo wierzyli w rzeczy  niemożliwe, mieli nadzieję, że Ani się uda. Przyszły mąż skonstruował nawet dla niej sprzęt do rekonwalescencji. Przez 3 lata Ania nie wychodziła w ogóle z domu. Ale później jej mąż wynosił ją wieczorami na opustoszałe ulice Warszawy, gdzie oparta o jego ramię lub o kulach uczyła się chodzić od początku.
Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych i przyszedł taki dzień, że po długiej przerwie w grudniu 1969 roku Anna German pojawiła się w „Tele – Echu” z Ireną Dziedzic.
 W Nowy Rok wstrząsnęła telewidzami, gdyż pojawiła się w programie „Muzyka lekka, łatwa i przyjemna”, gdzie zaśpiewała „Człowieczy los”, przejmującą piosenkę, którą skomponowała podczas choroby.
W styczniu 1970 roku po raz pierwszy po przerwie stanęła na scenie, wystąpiła w Sali Kongresowej w Warszawie. Śpiewała, a ludzie stali, klaskali i płakali.
Wydawało się, że powraca do normalnego życia rodzinno-zawodowego.
W 1975 roku została mamą. Urodziła syna Zbigniewa Ivarra. W pełni zaangażowała się w jego wychowanie. Była zdania, że dla dziecka trzeba zrezygnować z niektórych obowiązków oraz ambicji: Siedzę już dwa lata w domu, wychowuję swojego synka i nie żałuję, bo wydaje mi się, że dla dziecka konieczny jest kontakt z rodzicami, a przede wszystkim w pierwszym okresie z matką.
Wiele dobrych rad dawała młodym mamą. Zwierzała się też żartobliwie, że miała jeden problem, bo synek nie lubił jak śpiewała. Potem Anna German coraz więcej nagrywała, nagrywała płyty, traktując jednak opiekę nad dzieckiem jako swój podstawowy cel w życiu.

Niestety odzyskana radość nie trwała długo. W 1979 roku nastąpił nawrót zdiagnozowanej przed kilku laty choroby nowotworowej – raka kości.
Wiedząc o chorobie Ania pojechała na swoje ostatnie tournée do Australii.
Jej mąż o jej rodzinie mówi: Mama Ani, Irma, była zawsze zapracowana, a babcia prowadziła dom i właściwie to ona wychowywała Anię. I wychowała ją na…Anioła. Jako nastolatka Ania uczęszczała z babcią do kościoła Adwentystów Dnia Siódmego we Wrocławiu. Później jej kontakt z kościołem uległ rozluźnieniu. Ale pod koniec życia, gdy już była chora wyłączyła się ze wszystkiego i poprosiła, by jej przyniesiono niemiecką Biblię babci. Po dwóch tygodniach czytania, powiedziała, że dostała od Boga znak i chce zostać ochrzczona chrztem biblijnym przez zanurzenie.
Wówczas został również ochrzczony jej syn i zawarła małżeństwo kościelne. W czasie choroby odwiedzali ją również księża katoliccy. Do końca życia przyjaźniła się z księdzem Janem Twardowskim, poetą.
Ania skomponowała wówczas muzykę do kilku psalmów, m.in. do Hymnu o miłości z 1 Listu do Koryntian św. Pawła oraz do modlitwy „Ojcze nasz”.
W domu w gronie najbliższych i przyjaciół po raz ostatni zaśpiewała wstrząsające „Ojcze nasz” wspomina mąż. Powiedziała wtedy, że jeżeli wyzdrowieje będzie śpiewała tylko dla Boga. Zmarła 25.08.1981 roku. Spoczęła na cmentarzu ewangelicko –reformowanym przy ul. Żytniej w Warszawie. Jej matka przeżyła swoją jedyną córkę o ćwierć wieku, zmarła w 2007 roku mając 98 lat, a babcia , którą kochała nad życie zmarła w 1971 roku.

Należy na dodatek wspomnieć, że sam Sekretarz Generalny Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego Leonid Breżniew, chciał ją mieć z powrotem w ZSRR, był jej fanem. Zaprosił ją na Kreml, chciał dać mieszkanie, samochód, daczę pod Moskwą oraz obywatelstwo. Nie przyjęła propozycji, gdyż pozostała do końca Polką. Twierdziła, że to Polska uratowała jej życie, jej mamy i babci. Polska ją przygarnęła i Polką pozostanie.
Miała tylko jedno życzenie: zobaczyć grób ojca. Nie było to jednak możliwe, ponieważ grób Eugeniusza German nie istnieje. Jednak na ostatnim etapie swojego życia Anna German dotarła do podziurawionej od kul ściany budynku NKWD w Taszkiencie, gdzie jej ojciec został rozstrzelany w 1938 roku.
Warto też mieć świadomość, że przed hotelem Rossija w Moskwie jest aleja w murowanymi w chodnik 70 gwiazdami z nazwiskami artystów zasłużonych dla kultury rosyjskiej. Jedna z nich to gwiazda Anny German, przyznana jako jedyna nie-Rosjance.


Źródło: „Niedziela” Nr 17 rok 2013.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz